środa, 28 marca 2012

"Szóstego dnia"- Andrée Chedid


 Po niedawnej wizycie w bibliotece do domu wróciłam z dość starą i sfatygowaną książką pt. ,,Szóstego dnia". Poleciła mi ją pani bibliotekarka. Zaraz po powrocie do domu znalazłam sobie miły kącik i wzięłam się za czytanie. I wsiąknęłam...

Kair. Epidemia cholery zebrała już swoje śmiertelne żniwo. Odebrała Saddice prawie całą rodzinę mieszkającą na wsi- pozostał jej jedynie sparaliżowany mąż i mały wnuczek, Hassan.Jednak choroba dociera także do miasta. Także do jej domu. Jej ukochany wnuczek słabnie. W szpitalu z pewnością umrze. Om Hassan ("Matka Hassana", Saddika)decyduje się go ukryć. Śmierć lub zmartwychwstanie ma nadejść szóstego dnia...

Nie spodziewałam się, że ta książka tak mnie poruszy. Z wielkim zainteresowaniem uczestniczyłam w wysiłkach Saddiki. Poświęcenie i miłość tej starej kobiety do wnuczka zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Om Hassan czyniła wszystko, byle tylko uratować chłopca. Ja śledziłam jej losy z zapartym tchem aż do tytułowego szóstego dnia.

Z tej książki można czerpać różnoraką wiedzę. Jak leczyć chorych na cholerę. Jak się ukrywać. Jak żyć.

Człowiek ma swoje życie we własnych rękach. Powinien pragnąć je przeżyć. Chęć życia, pragnienie miłości to naturalne mocne drzewo, które wyrasta z nas samych. Dola człowieka jest, jaka jest. Ludzie są, jacy są. To, co najlepsze, zawsze się jakoś da odnaleźć. W piachu, w skale, w ołowiu, w nas samych.”

Dzięki lekturze "Szóstego dnia" zdałam sobie sprawę, jak ważny i cenny jest każdy dzień. Jak wielki wpływ może mieć na nasze życie każda chwila. Dlatego warto dobrze ją wykorzystać. Na przykład na czytanie tej książki. Polecam.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz, zostaw po sobie ślad, a ja z chęcią na niego odpowiem.