Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2009
Raz na jakiś czas natrafiam na książkę, która znacząco różni się od pozostałych. Jest na tyle niezwykła, że zwykle sama nie wiem, co o niej sądzić. I myśl o niej nie daje mi spokoju. Umysł zaprzątają wciąż niektóre wydarzenia, gdzieś tam plączą się urywki zdań. Pojedyncze sceny zazdrośnie wymykają się z zasłoniętych pajęczyną części pamięci, żądając większej uwagi w najmniej oczekiwanych momentach. Potem znów wycofują się do bezpiecznego miejsca, by przygotować się do następnego ataku, zostawiając mnie oszołomioną i bez końca roztrząsającą to, czego miałam okazję doświadczyć...
Mężczyzna cudem unika śmierci w wypadku samochodowym. Poważne oparzenia objęły całe jego ciało. Trafia do szpitala. Po ocknięciu ze śpiączki nie widzi sensu dalszego życia w okropnie okaleczonej postaci, planuje samobójstwo, jednak tak długo jak pozostaje pacjentem szpitala, nie ma ku temu sposobności. Całymi dniami tkwi w łóżku, nękany szeregiem zabiegów i badań, a także wizytami tajemniczej Marianne Engel- kobiety chorej na schizofrenię, rzeźbiarki, uwalniającej z marmuru gargulce i dzielącej się z nimi swym sercem. Kobieta opowiada mu różne historie; uważa ponadto, iż zna mężczyznę już od bardzo dawna- rzekomo od XIV wieku, kiedy to połączyła ich miłość...
Natrafiłam na tę książkę przypadkiem. Przyciągnęła mnie swoim intrygującym opisem, w tym ciekawie prognozującym wątkiem medycznym. Dodatkowo podziałał fakt, że okładka głosiła, iż są w niej nawiązania do "Piekła" Dantego- mojej lektury, która szła mi bardzo opornie. Zapoznając się z tą pozycją, miałam więc nadzieję przeżyć kilka miłych chwil i przełamać opór do lektury szkolnej, podchodząc do niej z innej perspektywy. Czy to się udało? Otóż nie. Zyskałam znacznie więcej. Powieść wciągnęła mnie bez reszty.
Natrafiłam na tę książkę przypadkiem. Przyciągnęła mnie swoim intrygującym opisem, w tym ciekawie prognozującym wątkiem medycznym. Dodatkowo podziałał fakt, że okładka głosiła, iż są w niej nawiązania do "Piekła" Dantego- mojej lektury, która szła mi bardzo opornie. Zapoznając się z tą pozycją, miałam więc nadzieję przeżyć kilka miłych chwil i przełamać opór do lektury szkolnej, podchodząc do niej z innej perspektywy. Czy to się udało? Otóż nie. Zyskałam znacznie więcej. Powieść wciągnęła mnie bez reszty.
Interesujący przebieg rekonwalescencji mężczyzny (do dziś nie pojmuję dlaczego w tekście ani razu nie pojawiło się jego imię!) zadziwił mnie. Z wielkim zainteresowaniem obserwowałam jego stopniowy powrót do zdrowia, następujący równocześnie z poznawaniem historii Marianne Engel, która okazała się fascynującą kobietą. Jej opowieści były intrygujące, idealnie dopełniały się z współczesną częścią, tworząc niesamowitą atmosferę przesyconego tajemniczością świata pełnego gargulców, leków, ran, przekładów ksiąg, filozofii, religii, szpitali. I walki. O miłość, szczęście, godne życie.
„- W oczach Boga jesteś piękny, wiesz? - dodała. Opadły jej powieki i patrzyłem, jak wyczerpana zapada w sen. Po chwili ja też zasnąłem. Wkrótce obudziły mnie pielęgniarki. Therese leżała na moim łóżku, wciąż trzymając mnie za rękę. Nie oddychała.
Wystarczy chwila.”
Prosta, a zarazem ciekawa narracja i nieszablonowi bohaterowie, którzy wciąż czymś zaskakiwali (w tej dziedzinie na tytuł mistrzyni zasługuje niezrównana Marianne Engel) zdołali wywołać we mnie pewne niepokojące napięcie, nie pozwalające mi się rozstać z lekturą nawet na moment. Miałam wrażenie, że gdy zamykam książkę, postaci zaczynają żyć własnym życiem i po powrocie do świata powieści nie wszystko jest takie same. Wciąż towarzyszy mi myśl, iż przeczytałam jedną z alternatywnych wersji książki i być może gdybym przeczytała ją po raz kolejny, zobaczyłabym w niej coś innego.
Bo właściwie... Na razie nie wiem, co w niej takiego widzę. Nie potrafię określić, jak wybitne są jej walory literackie; czytałam też książki z ciekawszą fabułą i bardziej wartką akcją, inne pozycje określam mianem ulubionych... Pomimo tego wszystkiego, to właśnie "Gargulec" zagnieździł się w mojej pamięci, to o nim nie potrafię przestać myśleć...
Nie wiem, czy to książka godna polecenia. Ale w głowie zostaje na długo.
Fufu ! Jeju, jak Ty mądrze piszesz... rekonwalescencja... to od teraz moje ulubione słowo ! *.* Nom, nom, i jest rec kochana, tak się cieszę ^^ A co do książki to sama nie wiem, niby pozostaje w głowie, ale chyba mi się nie spodoba... jeszcze sie nad tym zastanowię :)
OdpowiedzUsuńBuziaki ! ;*
Ach, dziękuję, biol-chem zobowiązuje w końcu ^^
UsuńCieszysz się naprawdę, czy tylko "Sprawiasz wrażenie zainteresowanej", co? ;>
Zastanów się, tylko do tego zachęcam ^^ Bo czy się spodoba sama nie umiem określić xD
Coś dla mnie ^^
OdpowiedzUsuńNigdy o niej nie słyszałam, ale po przeczytaniu twojej recenzji czuję się baaaardzo zachęcona! ^^
Oo, to miło! :*
Usuńczytałem jakiś czas temu.. czytało się tak dziwnie na początku ale później nawet mnie wciągnęło.. o dziwo!
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie tak samo! :D
Usuń